Wodzenie niedźwiedzia / Raszowa

Wodzenie niedźwiedzia, zwane też kludzeniem bera lub łażeniem z berym, praktykowane jest w wielu górnośląskich miejscowościach. Na Ziemi Opolskiej odnotowano znacznie więcej grup (ponad 100). W Szczedrzyku lokalna tradycja zwana jest także koniki, zaś w Ligocie Turawskiej i Dańcu – bakusy, bakuse lub bakuśniki. W gminach Herby, Kochanowice, Pawonków i Woźniki w powiecie lublinieckim ostatkowe praktyki zwane są combrem lub ostatkami, a ponadto poszczególne grupy mają swoje lokalne nazwy. W miejscowości Mochała, Hadra i Chwostek ostatkorzy nazywa się dziadami; w Kochcicach — Murzynami; w Droniowicach – przebierańcami bądź dziadami; zaś w miejscowościach: Tanina, Lisów, Kochanowice, Łagiewniki Wielkie, Ostrów i Lubockie – niedźwiedziami; w Świbiu zwyczaj zwany jest combrem.
W województwie opolskim bery chodzą przez cały okres karnawału, a niektóre zaczynają swój obchód już w pierwszą sobotę po święcie Trzech Króli. Nie jest to zatem zwyczaj związany jedynie z ostatkami. Jednocześnie można zauważyć, iż grupy z województwa śląskiego prezentują się wyłącznie w ostatnich dniach zapustów.
W niektórych miejscowościach, np. w Wojsce i Miedarach jeszcze w 2013 roku ostatkowe obchody odbywały się w poniedziałek i wtorek przed Popielcem. Jednak w ostatnim czasie, nie tylko w tych miejscowościach, praktyki te przesunięto na sobotę poprzedzającą Popielec, ponieważ mieszkańcy mają wtedy więcej czasu, aby przyjąć ostatkorzy i wziąć udział w zabawie.
Jedynie w kilku miejscowościach powiatu lublinieckiego, skupionych wokół Kochanowic, obchód odbywa się we wtorek przed Popielcem; natomiast w pobliskich Psarach, Babienicy, Kopienicy i Kamieńskich Młynach w ostatnią sobotę karnawału, choć tu również grupy prezentują się w poniedziałek lub wtorek przed Popielcem.
Lokalna społeczność informowana jest o tym wydarzeniu za pomocą plakatów i ogłoszeń, a coraz częściej stron internetowych. W przypadku, gdy teren jest rozległy, a domy znacznie oddalone od siebie, przebierańcy w celu sprawniejszego przemieszczania się korzystają z przyczepy rolniczej lub ciągniętej przez traktor, przystrojonej klatki do przewozu zwierząt, zwanej w powiecie lublinieckim – klota.
Współczesne grupy składają się zarówno z samych mężczyzn, jak również z kobiet i dzieci, a ich skład waha się od kilku do kilkunastu osób. Przebierańcom towarzyszą muzycy. W zależności od miejscowości jest to kilkuosobowa grupa lub jeden akordeonista. Niekiedy rolę muzyka zastępuje magnetofon. Jednym z instrumentów występujących w Wojsce są diabelskie skrzypce (charakterystyczne dla ziemi kaszubskiej), zwane tutaj teufelsgeige. Przypominają one nieco żywiecki wakat.
Instrument funkcjonuje również w grupach w Raszowej, Krępnej i Strzeleczkach.
W wielu zespołach, na przestrzeni lat pojawiły się nowe postaci, niewystępujące w tradycyjnych grupach, np.: wampir, Walentynka, Czerwony Kapturek, pajac, kaczka. W większości grup diabły lub kominiarze obficie smarują napotkane osoby mazidłem na bazie sadzy i tłuszczu.
W Świbiu, Tarnowie Opolskim, Warmątowicach i Górkach, wśród barwnych postaci występuje również wielbłąd – kamela zatrzymująca samochody wraz z innymi uczestnikami, domagając się w żartobliwy sposób datku, za który zostaje zorganizowana zabawa taneczna dla wszystkich mieszkańców. W Droniowicach, Chwostku, Hadrze i Świbiu ostatkorze wykonują napisy, np.: „Comber” — kredą i sadzą na drzwiach wejściowych, furtkach, a nawet samochodach. We wszystkich grupach kluczową postacią jest niedźwiedź — ber. Jego strój coraz rzadziej wykonany jest ze słomy, choć nie ma pewności, iż pierwotnie we wszystkich miejscowościach funkcjonował słomiany kostium. Słomianego bera można zaobserwować jeszcze w: Dańcu, Raszowej, Krępnej, Wojsce, Połomi, Wielowsi, Miedarach, Łubiu, Kopienicy, Chwostku, Kochanowicach i Samborowicach. W wielu miejscowościach tylko niektóre fragmenty stroju wykonane są ze słomy. Grupy przemieszczają się od domu do domu, czyniąc wiele hałasu i wesołego zamieszania. Zwyczajowo gospodyni lub gospodarz winni zatańczyć z niedźwiedziem, co ma zapewnić szczęście i dostatek. Do niedawna wyskubywano również z jego kostiumu źdźbła słomy, by podłożyć je do gniazda kur i gęsi, co zapewnić miało obfitość jaj i zdrowy inwentarz. Obecnie te zabiegi praktykowane są sporadycznie z uwagi na zanik słomianego kostiumu i hodowli drobiu. Uczestnicy obchodu są niejednokrotnie goszczeni i otrzymują w podziękowaniu słodycze, jedzenie, alkohol oraz pieniądze, przeznaczane często na cele społeczne oraz zorganizowanie wieczornej zabawy tanecznej. Podczas wielu z nich dokonuje się „sąd” nad niedźwiedziem, obwinianym o wszelkie zło, które wydarzyło się w miejscowości w ostatnim roku. W Samborowicach wodzenie niedźwiedzia zwane jest Tanzberem. W licznej grupie przebierańców występują m.in. dwa niedźwiedzie: duży, zwany Misiem i mały, nazywany Tanzberem. Kulminacyjnym momentem obchodu jest rytualny „mord” Misia. W jego trakcie do naczynia, znajdującego się obok łba zwierzęcia, wylewa się kilka butelek czerwonego wina. Przy życiu pozostawia się jedynie Tanzbera. Widowisko kończy się przeniesieniem ułożonego w korycie, „zabitego” bera do stodoły. Akt ten dokonuje się na zewnątrz, a nie jak w większości przypadków na sali w trakcie wieczornej zabawy. Podobny spektakl odbywa się w Raszowej, Łubiu, Kopienicy, Kępie, Wojsce i Miedarach, gdzie na wieczornej zabawie „uśmierca” się bera, wynosi go z sali, po czym wszyscy częstują się winem, symbolizującym krew zabitego zwierzęcia. W Chwostku i Wojsce po zakończonym obchodzie pali się słomiany kostium. W niektórych miejscowościach uczestnicy obchodu przyrządzają z zebranych jaj jajecznicę — smażonkę. Zwyczaj „sądu” nad niedźwiedziem nie jest znany w powiecie lublinieckim.
W latach 90. XX w. przez kilka lat w Gogolinie i Tarnowie Opolskim organizowano przegląd grup ostatkowych.